Rejestracja
•
Szukaj
•
FAQ
•
Użytkownicy
•
Grupy
•
Galerie
•
Zaloguj
Forum Sprawy klasy 6 a w Katowicach Strona Główna
»
Tematy
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Add image to post
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Jakaś kategoria
----------------
Sprawy Męskie!?
Sprawy Damskie!?
Tematy
Przegląd tematu
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
aaa4
Wysłany: Pon 10:22, 01 Paź 2018
Temat postu: 3223
Dolgan i reszta skoczyla w dol, a Tsurani zostali po drugiej stronie walu cial. Krasnoludy natychmiast rzucily sie do ucieczki w glab tunelu. Tomas cisnal buklaki na stos trupow. Do tej pory byly one niesione z wielka ostroznoscia, poniewaz uszyte byly tak, ze przy silniejszym uderzeniu pekaly. Byly wypelnione nafta, ktora Krasnoludy otrzymywaly z ropy zbieranej w glebokich czarnych jeziorkach w podziemiach gor. Nafta miala te wlasciwosc, ze zapalala sie od razu bez pomocy knota czy szmat.
Tomas podniosl wysoko latarnie i cisnal z rozmachem na ziemie w kaluze nafty. Tsurani, ktorzy zatrzymali sie na moment, kiedy Krasnoludy zniknely im po drugiej stronie cial, ruszyli w tej chwili do przodu. Nafta buchnela jasnym plomieniem i wnetrze tunelu wypelnila fala goracego powietrza. Oslepione bialym plomieniem Krasnoludy uslyszaly przerazone okrzyki Tsuranich ogarnietych morzem ognia. Kiedy odzyskali zdolnosc widzenia, ujrzeli samotna, czarna na tle ognia, sylwetke Tomasa idacego korytarzem w ich strone.
Kiedy doszedl do nich, Dolgan powiedzial: - Kiedy plomienie przygasna, bedziemy ich mieli znowu na karku.
Ruszyli szybko przed siebie labiryntem korytarzy ku wyjsciu po zachodniej stronie gor. Po przejsciu krotkiego odcinka drogi Dolgan zatrzymal oddzial. Stali w milczeniu, nasluchujac ciszy w czarnych korytarzach. Jeden z nich przypadl do ziemi i przylozyl ucho do skaly. Zerwal sie natychmiast na rowne nogi.
-Nadchodza! Sadzac po odglosach, cale setki. I stwory tez. Chyba musieli rozpoczac wielka ofensywe.
Dolgan rozejrzal sie po swoich ludziach. Ze stu piecdziesieciu Krasnoludow, ktorzy wzieli udzial w zorganizowaniu pulapki, teraz wokol niego zgromadzilo sie okolo siedemdziesieciu, z czego dwunastu bylo rannych. Mial cicha nadzieje, ze przynajmniej czesci z pozostalych udalo sie uciec innymi korytarzami, w tej chwili jednak wszystkim zagrazalo niebezpieczenstwo.
Szybko podjal decyzje.
-Musimy dotrzec do lasu - powiedzial i nie czekajac ruszyl przed siebie biegiem. Reszta ruszyla za nim.
Tomas biegl swobodnym krokiem, lecz w jego umysle znowu klebily sie wizje. W szczytowych momentach bitwy atakowaly go nieustannie z wielka wyrazistoscia szczegolow. Widzial przed soba ciala powalonych wrogow, jednak nie byly to trupy Tsuranich. Czul smak i zapach ich krwi i przyplyw magicznej energii, kiedy pil ja z otwartych ran powalonych nieprzyjaciol, swietujac w czasie ceremonii swoje nad nimi zwyciestwo. Potrzasnal glowa, aby rozjasnic umysl. Jakiej ceremonii?, zastanawial sie w duchu.
Dolgan cos mowil i Tomas przymusil sie, aby skupic sie na slowach Krasnoluda.
-Musimy sobie znalezc jakies inne warowne miejsce - mowil, nie przerywajac biegu. - Moze najlepiej sprobowac w Kamiennej Gorze. Nasze tutejsze osady sa bezpieczne, lecz nie mamy bazy, z ktorej moglibysmy robic wypady, bo jak mi sie wydaje, Tsurani wkrotce zdobeda kontrole nad kopalniami. Te ich stwory dobrze walcza w ciemnosciach i jezeli maja ich sporo, moga nas z latwoscia wykurzyc nawet z najglebszych chodnikow.
Tomas kiwnal glowa. Nie mogl wydusic z siebie ani slowa. W srodku plonal zimnym plomieniem nienawisci do Tsuranich. Zlupili jego ziemie, zabrali najblizszego przyjaciela, ktory we wszystkim poza nazwiskiem byl mu bratem, a teraz wielu jego przyjaciol z narodu Krasnoludow lezalo martwych w ciemnych chodnikach pod gorami. Wszystko przez nich. Jego twarz przybrala zaciety i ponury wyraz, kiedy w duchu poprzysiagl sobie, ze zniszczy najezdzcow bez wzgledu na to, jaka cene mialby zaplacic.
Szli ostroznie miedzy drzewami, wypatrujac oznak obecnosci Tsuranich. W ciagu ostatnich szesciu dni trzy razy toczyli z nimi potyczki i teraz pozostalo ich juz tylko piecdziesieciu dwoch. Ciezej ranni zostali zaniesieni do wyzej polozonych i wzglednie bezpiecznych wiosek, gdzie Tsurani raczej nie dotra.
Zblizali sie do poludniowej granicy puszczy Elfow. Z poczatku starali sie przebic na wschod, do przeleczy, aby dostac sie do Kamiennej Gory, jednak ten szlak az roil sie od obozow i patroli wroga. Ciagle zawracano ich na polnoc. Zdecydowali w koncu, ze warto sprobowac przejsc do Elvandaru, gdzie mogliby troche odpoczac od ciaglej ucieczki.
Wysuniety o dwadziescia metrow przed nich zwiadowca wrocil.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Design by
Freestyle XL
/
Music Lyrics
.
Regulamin